środa, 9 lipca 2014

Naciapany zachód słońca

Nie miałam dziś weny. Kompletnie. Nic a nic. Zmyłam poprzedni mani i pustka. Usiadłam więc przed moimi lakierami i myślę... I myślę... I wymyśliłam!

Miało być pięknie. Jasne tło, a na nim takie bąbelki, jakby odcinki po nakrętce soku pozostawione na obrusie. Wizję miałam piękną... a co z niej wyszło - zobaczcie sami.
 


Najpierw pomalowałam paznokcie jaśniutką miętą od Avonu, Sptightly mint. Później wzięłam słomkę, świecący błękit od Safari i wzięłam się za robienie kółeczek. No i ciapa! Kółka nijak nie chciały się odbijać, a robiły się tylko takie pacie. Porobiłam te niby-kropki na wszystkich paznokciach i pełna nadziei zanurzyłam słomkę w pomarańczowym Essence Colour&go, 109 off to miami!. Niestety efekt taki sam. Nieźle już wkurzona porobiłam takie same plamki różem, również Essence Colour&go, 107naughty and pink! i stwierdziłam, że na złość wszystkim zostawie wszystko tak jak jest. A co!

Usiadłam, wyczyściłam skórki, popatrzyłam... W sumie to nie wygląda tak źle. Pełna nadziei pobiegłam po top i niebieskie ćwieki, i efekt końcowy tak oto następuje :)





Wszystkie kolory pięknie mi się zlały w całość, a ewentualne miętowe prześwity potraktowałam lazurowym Mini Maxem z Lemaxa. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona z efektu, mimo nerwów podczas tworzenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz